piątek, 17 kwietnia 2015

8 Poznań Półmaraton - było, minęło, lecimy dalej :)

Stało się :)

Oto moje nowe dziecko, które postaram się pielęgnować, aby rosło jak na drożdżach. Znajdziecie tutaj relacje z zawodów, w których startuje, jak i moje treningi, ale również pewnie różnego rodzaju wypociny na tematy przeróżne.

A więc zaczynamy... nastał ten dzień 12.04.2015 - 8 Poznań Półmaraton. Nie to, żebym się specjalnie do niego przygotowywał, ale wynik z Maniackiej Dziesiątki - 32:46 dwa tygodnie wcześniej mógł dać nadzieję na dobry wynik . Byłem przekonany, że poprawię wynik z zeszłego roku (1:15;56) a nawet brałem pod uwagę wynik w okolicach 1:13:00. ale... właśnie tego dnia było trochę za dużo tych ale !

Pogoda - nie ma co narzekać była taka sama jak dla reszty zawodników :) ale wiatr nie pomagał .

                                Łucykowy deszczyk przywitał nas na Malcie :)

Na rozgrzewce szału nie było - czasem właśnie takie samopoczucie mnie cieszyło, że podczas biegu będzie power,ale... nie tym razem :o Truchcik, przebieżki, delikatne rozciąganie i czekamy na start :) Spotykamy Bartka Majorczyka, który niestety z powodu kontuzji nie wystartował. A szkoda może by utarł nosa reszcie - pachniało podium :)



Koszulka startowa na klatę i na start marsz !



Kilka fotek z elitą :D na zdjęciu zwycięzcy biegu - Paweł i Olga Ochalowie - jest fejm :P

Jeszcze 4 przebieżki dogrzewające i spokojnie trzeba się ustawić na starcie :) a tam same znajome ryjki - nie będę wszystkich wymieniał, ale fajne odczucie ;) Po strzale startera jednak wszystko odchodzi na dalszy plan i liczy się tylko bieganie. 

Nie chcę się czepiać szczegółów, ale to organizatorom nie wyszło - odliczanie 10...9...8... i ? i właśnie wystrzału startera nie było, a muzyka grała tak głośno, że nastąpiła mała dezorientacja wśród zawodników więc dłużej nie myśląc wystrzeliłem jak z procy :D ( na szczęście nie było falstartu )

Poszli... ponad 8 tysięcy biegaczy ruszyło na trasę .

Zabrałem się w grupce z Marcinem, Łukaszem, Maciejem i Pawłem - tempo delikatnie za szybkie ale o dziwo czułem się bardzo dobrze. 

5 km - 16:41 

Tego dnia wygrali Ci którzy biegli w grupie ! Dlaczego ? Wiatr dawał ładnie w kość . 

I właśnie na 7 km odstawałem już trochę od chłopaków i zacząłem samotną walkę z samym sobą, ale też z warunkami pogodowymi.

10 km - 34:09 .

Nie ma tragedii. Niestety przed 10 km doszedł i minął mnie Adam, nie udało mi się z nim zabrać i dalej samotnie .

Aż nadszedł 13 km i bummm... prąd odcięło ! Fabryka nie miała już energii na dalszą walkę a do mety jeszcze 8 km.

Tutaj doszedł mnie Maciej i chciał trochę podciągnąć, schować przed wiatrem, ale niestety nie mogłem nic więcej tego dnia z siebie wykrzesać. Starałem się tylko za wiele nie stracić i jakoś doczłapać się do mety :)

15 km - 52:28 - już wtedy wiedziałem, że nic specjalnego się nie nabiega, moje plany na 1:13:00 trzeba będzie przełożyć na inny bieg.

Odliczanie km do mety... 6,5,4...dłużyły się niesamowicie i wtedy obejrzałem się za siebie . Zobaczyłem "pociąg" zawodników, którzy świetnie współpracowali na całęj trasie zmieniając się na prowadzeniu . Tak właśnie miał wyglądać dzisiaj mój bieg, w tej grupce właśnie powinienem biec od początku i chować się przed wiatrem, a na ostatnich km dać z siebie wszystko :)
Niestety było minęło człowiek uczy się na błędach . 

18 i 19 km to już masakra na maksa :) Chłopaki z City Trail - wyprzedzili mnie bez problemu i jeszcze dwóch zawodników wtedy psychika siadła .

20 km i doszła mnie 1 kobieta - Olga :) i niestety też mnie wyprzedziła zwiększając z sekundy na sekundę przewagę . Pomyślałem sobie wtedy... "Piotrek nie daj się kobiecie" 

Więc zaczął się pościg uwieńczony wyprzedzeniem jej już na niebieskiej macie 100 metrów przed metą :) 






Sms z wynikiem 1:14:34 i 14 miejsce :) 

Nie jest to czas, który by mnie zadowolił, jednak mam wrażenie, że wszystko tego dnia było przeciwko mi . Toczyłem małą walkę z firmą od pomiaru czasu gdyż sklasyfikowali mnie za pierwszą Panią, ale udało się wygrać . 

Duża liczba kibiców na trasie pomogła mi siłą woli ukończyć ten bieg przez piekło :P

Na mecie nie analizowałem, nie płakałem, cieszyłem się, że to wreszcie META !!! 

Wielki dzięki mojej narzeczonej Agnieszce i jej siostrze Joannie za doping i wiarę  :)

Podsumowując : treningi przed półmaratonem szły świetnie . 3*4 km , 8*2 km , 10*1 km wszystko po 3:20 i miało byś GOOD :) kilometry wybiegane, dużo więcej niż w zeszłym roku jednak coś nie zatrybiło. 

Walczymy dalej :) cały sezon przede mną :) 

Zakazane ryjki :)

Z Robertem Korzeniowskim :D

Gratulacje dla Michała :)









2 komentarze:

  1. Gratuluję walki do samego końca ;) Do końca sezonu na pewno uda się zobaczyć na mecie wymarzone 1:13:00 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dobrej myśli, że wreszcie wbiegając na metę zobaczę 1:13:00 :)

      Usuń