wtorek, 21 kwietnia 2015

Miłe zakończenie tygodnia - XIII Bieg Europejski w Gnieźnie

XIII Bieg Europejski w Gnieźnie - nigdy tu nie startowałem, nie planowałem startu w tym roku jednak złość po Półmaratonie Poznańskim i chęć skopania tyłków czarnym ludzikom i udowodnienia samemu sobie, że nie jest ze mną aż tak źle doprowadziło mnie na start biegu :) ( ze skopaniem murzynków trochę przegiąłem )

Jak to zawsze bywa, żeby wystartować w biegu należy się do niego zgłosić ? :D 

TAK też zrobiłem tylko troszkę w inny sposób bo po zeszłorocznym 2 miejscu w GP WLKP w biegach na 10 km jestem w bieżącym roku zwolniony z opłat w kilkudziesięciu biegach - Gniezno było właśnie tym biegiem :)

PANIKA :) ? Nie - na spokojnie szybki maila do Pana Andrzeja, szybka odpowiedź i sprawa załatwiona... emocje już na dzień przed biegiem ah kocham to :)

18.04.2015 - pobudka 4:00 i czas do pracy :) tak właśnie jak mus to mus ktoś musi pracować, żeby reszta się opierdzielała tym razem padło na mnie . Szybkie śniadanie i lecimy na autobus nocny - oczywiście wesoły autobus pełny studentów :]

Sobota jak to sobota w pracy bywa różnie - tym razem oczywiście nie mogło być luźniej, bo po co ? takie małe zrządzenie losu :) 

Na 13:50 byłem umówiony z naszym taksówkarzem Krzysztofem, który zorganizował transport do Gniezna :) na niego zawsze można liczyć :)

Taksówkarz Krzysztof, a w tle Marianna :D


Wesoły samochodzik ruszył : Krzysztof, ja i Agusia na pierwszym przystanku :) na kolejnych Dagmara, Marianna z kolegą i Grzegorz a na ostatnim Malwina :) Bardzo sympatyczni i pozytywnie zakręceni ludzie :) tacy właśnie są biegacze :P

15:10 jesteśmy na miejscu :) Parkowanie i lecimy szukać biura zawodów :)

Nie było to trudne, gdyż w okolicy Rynku kręciło się pełno biegaczy i czuć było w powietrzu święto biegowe :) 

Odnalazłem Pana Klaudiusza i w 5 minut załatwiłem sprawę numeru startowego. Odebrałem koszulkę i po sprawie :) Biuro oceniam na 10/10 wszystko bardzo sprawnie szło nie widziałem ani przez chwilę kolejek, ale to może dlatego że było już 20 minut do zamknięcia biura :P Nie wiem nie wnikam oceniam to, co widziałem :)

Przebrałem się i czekałem na rozgrzewkę :) Miłe pogaduszki z Januszem i Dawidem - kilka cennych rad od doświadczonych biegaczy zawsze w cenie :)

Spotkałem Szymonów dwóch - jeden i drugi na 32 minuty chcieli lecieć :o pomyślałem sobie . CO JA TUTAJ ROBIĘ ? 

Depozyt - szybko sprawnie na medal :)

16:20 - ruszam na rozgrzewkę z chłopakami :) 

Trzej Muszkieterowie :)

Koniec rozgrzewki i miejsce startu :)


Nogi lekkie - czułem, że może być dobrze . Całkiem inne podejście do biegu niż na półmaratonie, gdzie przed biegiem nie miałem ochoty biec :P

Truchcik 10 minut i później kręcenie się w pobliżu rynku, gdzie usytuowany był start. Przebieżki dogrzewające, wymachy i na start :) Nogi lekkie to dobra oznaka. 

A tam - oczywiście szanowni panowie z czarnego lądu, a raczej szanowny Pan, bo tylko jeden startował ! Drugi pacjent stał ze swoim "trenerem" i coś tam sobie rysowali, albo kalkulowali ile mogą dzisiaj zgarnąć kasy . Kobiety za bardzo mnie nie interesowały :P one raczej nie są zagrożeniem :D

Czarno - biało !

W pierwszej linii Król Cytadeli i Pani Parasolka :)


Na starcie między innymi Arek Gardzielewski, Emil Dobrowolski, Krzysztof Gosiewski, kilku Ukraińców i ponad 1000 innych osób :P

Start - hmmm... jak dla mnie kiepska lokalizacja. Nie ze względu na miejsce - Rynek, a sposób poprowadzenia trasy i od razu po wystrzale startera ostry zakręt w lewo gdzie można było się zabić :P Przeżyłem .

Ci co mieli iść od razu do przodu poszli :)

Poszły KONIE .


Pierwsze 2 km - 6:18 :| I wtedy przypomniałem sobie słowa Janusza - "jeśli uważasz, że jest za szybko nie utrzymuj za wszelką cenę tempa tylko zwolnij i biegnij tempem, które jest dla Ciebie swobodne" i to właśnie zrobiłem...

3 km .


4 km - 12:57 tutaj tylko był punkt pomiarowy bo przebiegaliśmy przez metę . Leciałem po 3:15 więc planowo :) rezerwa w nogach była.

Nie był to czas jeszcze na szaleńczy pościg :) Na ogonie siedział mi ciągle jakiś miejscowy zawodnik bo kibice szaleli jak przebiegaliśmy obok nich... Patryk Ł :P

Ogonek


Minąłem 5 km - 16:18 na liczniku . Szybka kalkulacja... 32:40 na mecie plus minus 2 sekundy. Takie szybkie przeliczanie . 

5 km - na twarzy już maluje się cierpienie :P



W zasięgu wzroku jednak miałem Szymonów dwóch, Ukraińca i ktoś tam jeszcze leciał z nimi - obrałem sobie za cel dogonienie ich gdyż o dziwo czułem się dobrze :) Zacząłem podkręcać... takie miałem wrażenie, a to po prostu utrzymywałem tempo :)

W oddali ...


Wiatr wiatr wiatr - to co przeszkadzało podczas biegu najbardziej - ale na szczęście przeszkadzał wszystkim :) 

Przed 7 km połknąłem jednego z grupy którą goniłem i dodało mi to skrzydeł więc systematycznie ucinałem kolejne sekundy ze starty którą do nich miałem :)

8 km strata jakieś 70-80 metrów 

9 km strata jakieś 40 metrów, ale chłopaki niestety nie dali się dogonić :)

Zerkałem od 7 km ciągle na czas i całą trasę wierzyłem w rekord życiowy !

Upragniona meta :)


META - 11 miejsce 32:33 ! YES ! 

Podziękowania za walkę :)


Do 9 zawodnika brakowało jakieś 30 metrów ale nie było już nic rezerw sił, żeby się zerwać na końcówce i doleciałem tuż za nimi .

Analizując na chłodno bieg - bardzo dziwny ze względu na przebiegnięcie drugiej części dystansu szybciej niż pierwszej .

Pierwsze 5 km - 16:18
Drugie 5 km - 16:15

Cieszy taki fakt :)

Po biegu zjedliśmy bardzo dobrą grochówkę w Restauracji Europejskiej, drożdżówkę, a piwko sobie odpuściłem :)

Debiutant na wózku :)


W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że kolega z busa skręcił sobie kostkę i karetka zabrała go do szpitala - najedzeni, przebrani pojechaliśmy po niego :) Tutaj tworzy się nowa historia, ale nie będę Was już zanudzał :)

Dagmara jak zawsze na haju :)

Humory dopisywały ;]


Dziękuję za uwagę :P



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz