Pojawił się plan powrotu w rodzinne strony - byłem ostatnio na święta bożonarodzeniowe więc wypadałoby odwiedzić rodziców :)
Odpaliłem kalendarz biegowy i znalazłem biegi 2 maja w Rawie Mazowieckiej i 3 maja pod Łodzią w Wiączynie Dolnym - szybko się zapisałem i nie było odwrotu .
Plan był prosty wygrać 2 maja w Rawie jak najmniejszym kosztem sił, a w niedziele powalczyć o podium - nie udało się zrealizować planu :P
I Bieg Flagi Rawa Mazowiecka 2015
Start !
Pierwszy kilometr spokojnie 3:40 i tak właśnie chciałem :)
Jednak plan legł w gruzach gdy po wybiciu 1 km na zegarku jakiś nieznajomy mi zawodnik poszedł jak strzała ;o
Ześwirowałem !
Myślę sobie ... Padnie ? czy nie padnie ?
Tu zawsze jest ryzyko zawodowe :s puścisz gościa już możesz nie dogonić tym bardziej, że to bieg na 5 km i za dużo czasu na pościg nie ma, więc ruszyłem za nim. Nie wiedziałem na ile go stać - a może biega 5 km poniżej 15 minut kto to wiedział.
2 km w 3.06 .
3 km 3:12
Spokojny bieg jak najmniejszą utratą sił nie był już do zrealizowania :P
Doszedłem go jakoś przed 3 km i trzymałem się za plecami, co by nie zbierać za bardzo wiatru .
Trasa prowadziła dookoła rawskiego zalewu, a więc wiatr trochę szalał zabierając cenne siły .
Za plecami czaiło się młode pokolenie biegaczy z Rawy : Tobiasz z Michałem :)
Byli dla mnie zagadką :) Trzymali się dość długo więc trzeba było delikatnie ruszyć, żeby nie dać się na finiszu zgrzać .
Gdy wybił 4 km przyśpieszyłem : tak mi się wydawało, bo Krzysiek owy nieznajomy zawodnik ruszył równo ze mną :)
Walnęło mnie zdzwiko ;o
Nie zastanawiając się za bardzo odparłem jego atak i ruszyłem ile sił w nogach w stronę mety :D
Wybiegając już na asfalt i widząc metę wrzuciłem 6 bieg i niezagrożenie minąłem metę jako pierwszy :P
Ostatni kilometr w 3:00 . Ajć.
Dziwny bieg ! Szarpanie, zmienne tempo, wiatr i niestety mięśnie czuły to po przekroczeniu mety. Ciągnęły mnie uda, łydki - dosłownie jakbym nabiegał 15:40 na te 5 km :P a było ponad minutę wolniej.
Mogłem odpuścić końcówkę i spokojnie dobiec na 2 miejscu, ale biegając w rodzinnych stronach nie można się poddawać :)
Dnia następnego czekał mnie kolejny start na 10 km - modliłem się tylko, żeby nogi trochę się zregenerowały .
Wiączyn Dolny - V Piknik Majowy
Start zaplanowany na 11:30. Jak się okazało na miejscu trasa z 10 km zmieniła się na 10.5 km z powodu jakichś wycinek w lesie . Trasa typowo przełajowa po lesie. polnych ścieżkach .
Na rozgrzewce humor dopisywał :) czułem się lekko i nie było oznak wczorajszego biegu :)
Była SIŁA :)
Spotkałem Piotrka Bętkowskiego jednego z organizatorów City Trail - po miłej rozmowie i 2 przebieżkach udaliśmy się na start .
W tym miejscu należą się wielki GRATULACJE dla Piotrka za 2:34:52 w maratonie :)
I poszliśmy :)
Las, bezwietrznie, chłodno warunki wprost idealne :)
I tak sobie lecimy 1, 2, 3, 4, 5 km - średnio po 3:20 więc tempo komfortowe :)
Jest nas 3 .
Aż przyszedł 7 km i odcięło prąd ! Jakby mi ktoś wyłączył światło ;o
Pomyślałem, że to chwilowe więc delikatnie odpuściłem, ale jednak kryzys był większy i dupcia z walki o pierwsze 2 miejsca :(
Zwolniłem do 3:30, a chwilami nawet do 3:40 więc tempo jak na drugim zakresie . Nie było mowy o walce. Odezwał się wczorajszy start .
Minął mnie właśnie Krzysiek, z którym wczoraj wygrałem :P i od 8 km walczyłem, żeby tylko ukończyć ten jakże nieudany bieg.
Dobiegłem na 4 miejscu - bez finiszu bez walki - byłem na siebie mega wkurzony, ale niestety jeśli organizm nie pracuje na odpowiednich obrotach nie da rady się mocno pobiegać.
Kilka słów o organizacji tych dwóch biegów :
Rawa Mazowiecka musi się jeszcze wiele nauczyć o organizacji nie tylko samego biegu, ale również biura zawodów i całokształtu . Nie będę wytykał błędów i niedociągnięć, bo nie od tego jestem a ten bieg nie był jakimś ogólnopolskim wydarzeniem, ale jednak wypada pokazać trochę profesjonalizmu.
Bieg w Wiączynie - może jestem tutaj trochę zbyt surowy, bo w ostatnich czasach sam pomagam w organizacji biegów, ale do poprawki to zdecydowanie strefa mety za mała, kolejka do wydawania posiłku megaaa długa - postawiłem dziewczynę, żeby mieć czas na trucht - czas 45 minut !
no i dekoracja - mało reprezentacyjna i ogólnie ominęła mnie, bo wolałem w tym czasie coś zjeść niż lecieć i szukać miejsca nagradzania i jeść później zimne :) są priorytety :)
Jeśli chodzi o samo miejsce zawodów to wejdzie sobie na stronę i sami zobaczie http://www.centrumzbyszko.com.pl/pl/ mega mega mega ładnie :)
A po powrocie do domu oczywiście śledzenie Wings for life i super wyniku Bartka Olszewskiego :)
A teraz czas na relaks :)
Zapraszam na facebooka :)
https://www.facebook.com/pages/Za-lini%C4%85-mety/1570737569810256
super relacja :)
OdpowiedzUsuń