niedziela, 7 lutego 2016

Dum spi­ro, spero.


Dopóki oddycham, mam nadzieję !

City Trail vol. 5 z serii Lokomotywa !

Najpierw - powoli - jak żółw - ociężale,
Ruszyła - maszyna - po szynach - ospale ...

I na tym mógłbym skończyć opis wczorajszego startu :)

Ale zacznę od początku. Cykl City Trail w tym roku jest strasznie nudny :D Marcin Fehlau leje Nas wszystkich, a mnie leje jeszcze Marcin Kęsy i tak znowu byłem 3 . No cóż najwidoczniej na razie tutaj jest moje miejsce w szeregu :)

Po dobrze przepracowanym styczniu i wyjeździe w góry w poszukiwaniu formy przed biegiem czułem się strasznie ciężko. Dzień wcześniej kończąc trening zastanawiałem się, czy w ogóle wystartuję, a w sobotę z samego rana z noska poleciała krew, co niestety nie pomogło mi w sferze psychicznej ;] a jak wiadomo w biegu oprócz formy równie ważna jest mocna głowa. 

Maści w nochala i jazda na start ! 

Rozgrzewka z Michałem i 3 km truchtu - nigdy tyle nie biegam przed startem, ale jakoś nie czułem się, że mogę mocno pobiec. Liczyłem na cud.

A i najważniejsza kwestia tego dnia : TAKTYKA !

Start 11:00 


Pierwszy kilometr spokojne 3:15.5 i już odjechali mi na 20 metrów, ale nie miałem zamiaru dopasowywać się do nich, a biegać swoje.

Fot. Tomasz Misiorny - lokomotywa w akcji :)


Później leciało to tak : 

3:13.6

3:18.8

3:12.5

2:52.6 

Mijając 3 km na zegarku wybiło 9:48, a o dziwo czułem się bardzo mocno, więc postanowiłem jednak troszkę przyspieszyć, w głowie siedziała mi myśl, że jak zobaczę 4 kilometr to pójdę jak kuna do mety :P

Dziękuję Tomasz Szwajkowski za fotkę i dawkę energii :D


No i jak pomyślałem tak zrobiłem. Rozpędziłem się dopiero na ostatnim kilometrze i nie wierzyłem w to co zobaczyłem na zegarze 15:52. Czy przypadkiem nie zepsuła się aparatura ? ;> 

Najlepszy w tej edycji czas, a samopoczucie przed startem najgorsze. Po raz kolejny się przekonuję, że walczyć trzeba zawsze, bo nie znasz dnia ani godziny, kiedy właśnie jest ten dzień na życiówkę. Gdybym... gdybym... teraz mogę gdybać :) 

Najważniejsze, że mnie nie odcięło pomimo tak szybkiego ostatniego kilometra był jakiś zapas - zmieniłem dostawcę paliwa :) 

Bawimy się dalej i trenujemy walcząc o marzenia. 

City Trail vol. 5 - 15:52 i 3 miejsce :) tak zakończę ten cykl zawodów w klasyfikacji generalnej :) 

Ahoi i widzimy się już za tydzień na Biegu Czekoladowym na Cytadeli :)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz