poniedziałek, 15 lutego 2016

Czekoladowe Walentynki

I Bieg Czekoladowy

   Miejsca na bieg rozeszły się jak świeże bułeczki. Pierwszy rzut w niespełna kilkanaście godzin, więc zainteresowany fenomenem tej inicjatywy zdecydowałem się zapisać w drugim rzucie i pobiec po czekoladę. 

WARTO BYŁO !

Jedyne starty w okresie listopad - marzec miały ograniczać się do City Trail, jednak nastąpiła mała zmiana planów. Do ostatniej chwili miałem wątpliwości co do udziału w zawodach ze względu na jakieś choróbstwo, które złapało mnie po czwartkowym treningu. Gardło zawalone, nos zapchany - trzeba było szybko się doprowadzić do porządku. Organizm był osłabiony, ale bardziej psychika w takich chwilach cierpi. Człowiek nie jest pewny siebie.



Po bardzo krótkiej rozgrzewce, ograniczającej się do 3 km truchtu i delikatnego rozciągania + 4 przebieżki 100 metrowe, udałem się na start :)

Same znajome twarze, czyli wiedziałem z kim mam do czynienia.

Godzina 12 punktualnie start !






Poszliśmy, a raczej poszli, bo ja trzymałem się delikatnie z boku czołówki. Nie zamierzałem dyktować tempa, ani bawić się w jakieś przepychanki na trasie. Nie czułem się mocny tego dnia, więc nie chciałem szaleć. Ogólnie to powiedziałbym, że pierwsze 3 kilometry to ja spałem :) 




1 km - 3:18

2 km - 3:22

3 km - 3:22

Trasa ciekawa, kręta, nie sprzyjała szybkiemu bieganiu, no i bardzo zmienne podłoże, co wytrącało z odpowiedniego rytmu biegu. Lecieliśmy grupką 4 osób, więc postanowiłem coś po tym 3 km "rozerwać", żeby nie było niespodzianki na koniec.





Delikatnie ruszyłem, a za mną mój imiennik Piotrek Humerski, który co chwilę jakby zrywał tempo i starał się mi uciec. Biegłem swoje nie utrzymując na siłę jego tempa. 





Czułem się dobrze, więc gdy na zegarku zobaczyłem 11:00 minut ruszyłem, co miałem do stracenia przecież do mety pozostało tylko jakieś 5 minut biegu :) 

4 km pomimo, że był pod górkę wyszedł już 3:14, tutaj była tam spora grupka kibiców. Doping motywuje, więc widząc tabliczkę z oznaczeniem 4 km ruszyłem mocno.

Ostatni "kilometr" - 2:50, ale GPS pokazał 4.95 metrów, więc poprawkę trzeba wziąć. 




Czułem moc, nie odcinało, była jeszcze rezerwa ! Nic tylko się cieszyć, że wszystko idzie w dobrą stronę. Oby zdrowie dopisywało, a będzie dobrze :)

Wszystkie te starty biegane są z treningu i nie odpuszczam nic, a traktuję je jako mocny akcent. 




Jak każda impreza ma swoje plusy i minusy, przecież idealnie być nie może ? :)

Bardzo ciekawa i wymagająca trasa, spora ilość podbiegów - zbiegów, zakrętów, zmiennego podłoża, ogólnie bardzo mi się podobała. Duża ilość kibiców, fajnie zorganizowane biuro zawodów i strefa mety, czekolada + smaczne ciastka i wafelki.

Małymi minusami po części, na które organizatorzy nie mieli wpływu to duża liczba psów na Cytadeli a jak wiadomo nie każdy czworonożny zwierzaczek lubi stado ludzi biegnących po jego terenie. Brak bramy startowej. Losowanie nagród spośród wszystkich numerów - zły pomysł, losy wrzucili wszyscy uczestnicy, a na losowaniu została niewielka grupka wytrwałych co trwało troszkę za długo przy takiej pogodzie.

Ogólnie impreza bardzo udana i jeśli będę w Poznaniu za rok to wpadnę na II edycję Biegu Czekoladowego.











4 komentarze: